poniedziałek, 22 kwietnia 2024

"Zamkowe" książki

 Przedstawię kilka moim zdaniem ciekawych książek związanych z zamkami i pałacami w naszym kraju.

Tajemnice zamku Czocha. Skarby III Rzeszy - Janusz Skowroński (książka drukowana)

Zamek Czocha, położony nad spiętrzonymi wodami Kwisy, to jeden z najatrakcyjniejszych obiektów na Dolnym Śląsku, a może i w Polsce. Podziw budzi nie tylko architektura, lecz także pełne tajemnic dzieje zamku. Od lat krążą legendy o ukrytych w nim i przechowywanych podczas II wojny światowej skarbach, zrabowanych po jej zakończeniu w majestacie prawa polskiego Dzikiego Zachodu. Zadziwiająca jest przy tym atmosfera, jaka przez ostatnie pół wieku towarzyszyła zamkowym dziejom i sztuka dezinformacji, skutecznie blokująca poznanie prawdy. Od lat krążą legendy o ukrytych w śląskim zamku podczas II wojny światowej skarbach. Zadziwiająca jest przy tym atmosfera dezinformacji towarzysząca budowli. Książka uchyla rąbka skrywanej tajemnicy...



Zamki Czocha i Książ - Szymon Wrzesiński, Krzysztof Urban (książka drukowana)

Zamki Czocha i Książ razem ? Wybór tych rezydencji nie był przypadkowy... Mają bowiem one ze sobą więcej wspólnego, aniżeli mogłoby się wydawać. W dziejach obu zamków pojawia się przywódca Trzeciej Rzeszy oraz historia o wielkich skarbach, przechowywanych tutaj w okresie II wojny światowej. Podobieństw było znacznie więcej. Wystarczy przyjrzeć się ich położeniu na skalnym wzniesieniu, które oblewała rzeka. Jeśli do tego dodamy fakt, iż w otoczeniu zamków funkcjonowały obozy pracy przymusowej i fabryki zbrojeniowe, zaś w okolicy prowadzono szereg podziemnych inwestycji budowlanych o tajemniczym przeznaczeniu, to już wiadomo, dlaczego zdecydowaliśmy się na opisanie tych dwóch najpiękniejszych zamków na Dolnym Śląsku.



 Zamek Czocha w Polsce Ludowej - Szymon Wrzesiński, Krzysztof Urban (książka drukowana)

Ponad siedem dekad upłynęło od zakończenia II wojny światowej, a nikt do tej pory nie był w stanie wyjaśnić najbardziej tajemniczego okresu w dziejach zamku Czocha, czyli tego, co się tam działo w okresie II wojny światowej. Do dziś krążą - nie potwierdzone żadnymi dokumentami - historyjki, jakoby mieściła się w zamku placówka niemieckiego wywiadu wojskowego, albo szkoła szpiegów, albo ośrodek Abwehry zajmujący się przechwytywaniem i dekryptażem depesz Armii Czerwonej. Dopiero Autorom udało się dotrzeć do prawdy i odnaleźć materiały, które mówią wprost: do czego służyła rezydencja Ernsta Gütschowa, czym się tutaj zajmowano, co wytwarzano i jaki to miało wpływ na powojenne losy tego obiektu! Historyk Szymon Wrzesiński i regionalista Krzysztof Urban, w głównej mierze skupiają się jednak na funkcjonowaniu zamku Czocha w latach 1945-1989, bazując zarówno na nigdy nie publikowanych dokumentach, jak i wspomnieniach osób związanych z zamkiem. Niezwykłe historie uzupełnia kilkadziesiąt archiwalnych fotografii oraz aneks z kilkunastoma zdjęciami ukazującymi rekonstrukcje historyczne mające tutaj miejsce w ostatnich latach.



 Grody i zamki nad Dunajcem i Popradem - Krzysztof Moskal (książka drukowana)

Dunajec i Poprad należą do najbardziej malowniczych rzek Polski i Słowacji. Przecinają one Karpaty tworząc doliny, w których ludzie osiedlali się już wiele tysięcy lat temu. O ich tu pobycie świadczą m.in. pozostałości zabudowań obronnych. W książce tej autor zaprezentował grody, zamki, dwory, klasztory warowne i umocnienia miejskie zbudowane przed 1772 rokiem i położone na terenach gmin Polski i Słowacji, przez które przepływają wspomniane rzeki. Opisane zostały zarówno obiekty dzisiaj istniejące, jak i nieistniejące. Zostały one przedstawione w kolejności wynikającej z ich geograficznego usytuowania - idąc z północy w kierunku południowym, od ujścia Dunajca do źródeł Popradu w Tatrach.




Zamki konwentualne w państwie krzyżackim w Prusach - Tomasz Torbus (ebook)

Pierwsza w polskim piśmiennictwie książka na temat architektury krzyżackiej późnego średniowiecza. Jej autor skupia się przede wszystkim na klasyfikacji trzydziestu ośmiu zamków-klasztorów – wznoszonych na terenie Prus w latach 1246–1409 – które były nie tylko centrami władzy komturii, ale także siedzibami konwentu. Książka zawiera również szczegółową analizę ponadregionalnych rezydencji zakonu krzyżackiego: Elbląga, Malborka i Królewca.

Zamki konwentualne Państwa Krzyżackiego w Prusach. Część 2. Katalog - Tomasz Torbus (ebook)

W osiem lat po syntetycznej pracy dotyczącej architektury krzyżackiej późnego średniowiecza - typologii trzydziestu dziewięciu zamków-klasztorów (inaczej zamków konwentualnych czy siedzib komturskich), wznoszonych na terenie Prus w latach 1246-1409 - autor publikuje obszerny katalog. Dla każdego specjalisty, ale też wielbiciela średniowiecznych zamków jest to nieoceniona kopalnia wiadomości na temat ich historii i stanu badań - od połowy XIX wieku aż do dziś. Katalog zawiera dokładny opis każdego zamku oraz rzuty, przekroje i historyczne ryciny - od tych najstarszych po te oparte na najnowszych badaniach i pomiarach.



Niechciane dziedzictwo. Nieruchomości zabytkowe na Dolnym Śląsku w latach 1945-1989 - Adriana Merta-Staszczak (ebook)

Bardzo dobrze się stało, że dr Adriana Merta-Staszczak zajęła się złożonym problemem powojennych zabytkowych nieruchomości na Dolnym Śląsku, bo choć poświęcono mu już sporo publikacji syntetyzujących i opracowań poszczególnych aspektów lub pojedynczych zabytków, to brak było dotąd sumarycznego monograficznego przeglądu całości zagadnienia, z jego uwarunkowaniami historyczno-politycznymi, ideologicznymi, psychospołecznymi, administracyjno-prawnymi i ekonomicznymi które w dużej mierze zapewnia prezentowana książka. [] Na podkreślenie zasługuje bogata podstawa źródłowa monografii. Autorka sięgnęła po zasoby niemal wszystkich polskich archiwów, w których znajdują się dokumenty związane z podjętym problemem, a także archiwalia znajdujące się w zasobach muzeów, uczelni i organizacji społecznych. z recenzji dr. hab. Stefana Bednarka, prof. UWr Niewątpliwie mocną stroną książki jest zastosowana przez Autorkę metoda badawcza. Interdyscyplinarny charakter pracy z pogranicza ekonomii, historii i historii sztuki zadecydował o zaadaptowaniu narzędzi metodologicznych dostarczanych przez wszystkie te dyscypliny naukowe.


Ciekawa lektura dla interesujących się historią Śląska tak Górnego jak i Dolnego.

Oto historia w obrazach i zdjęciach.

Niewidzialny Dolny Śląsk - Smoke Hannibal (książka drukowana)

  W 1945 roku wraz z Dolnym Śląskiem historia podarowała nam co najmniej dwa tysiące zamków, pałaców i dworów. W ciągu kolejnych siedmiu dekad połowa tych budowli została… zrównana z ziemią. Podpalane, burzone, zatapiane i wysadzane w powietrze zamieniły się w anonimowe pagórki, stosy kamieni i zaciśnięte korzeniami na fundamentach bezimienne kępy drzew. NIEWIDZIALNY DOLNY ŚLĄSK to jedyny w swoim rodzaju, bestsellerowy album dokumentujący masakrę dziedzictwa materialnego regionu w jego historycznych granicach, od Świebodzina w Lubuskiem po Nysę w Opolskiem. Blisko 450 zachowanych na zdjęciach rezydencji, o których mieliśmy zapomnieć... To także druga część 5-tomowego cyklu, który nie znajduje odpowiednika we współczesnej literaturze faktu. Z jednej strony opowiada o współczesnym upadku i zagładzie setek rezydencji historycznego Śląska oraz najcenniejszych budowli Wrocławia. Z drugiej stanowi tragiczne spojrzenie na wspaniały pejzaż kulturowy, dla którego groźniejsza od bitewnego zgiełku i Armii Czerwonej okazała się nasza powojenna rzeczywistość. Wydanie II - poprawiona jakość ilustracji w środku książki.



Górny Śląsk w ruinie. Pałace zniszczone - Smoke Hannibal

Furorę w Internecie robią czarujące, ślubne sesje zdjęciowe w scenerii wnętrz pałacu w Krowiarkach. Jednak na turystów czeka tam zamknięta na głucho brama. Pocieszeniem w okolicy zdaje się być pałac w Strzybniku, do którego wiodą niezliczone kierunkowskazy. Tam z kolei nie ma ani drzwi, ani dachu, bo to zarośnięte, budzące grozę zgliszcza. W przeciwieństwie do tego zapierającym dech odkryciem jest nieodległa, monumentalna ruina pałacu w Sławikowie. Do niedawna ukryta za ścianą bluszczu, mimo nawigacji wciąż trudna do odszukania… Górny Śląsk w ruinie to przewodnik po regionie, w którym dawną obfitość zamków, pałaców i dworów zamieniono w kupy gruzu lub niszczejące, od lat nieużytkowane rudery. Wędrówka po dziesiątkach rezydencji, których powojenną historię pominięto lub zmarginalizowano, w większości skazując na powolną agonię i całkowite zapomnienie. HANNIBAL SMOKE Pisarz, dziennikarz i fotoreporter onet.pl zaangażowany w ratowanie zamków, pałaców i dworów historycznego Śląska. Autor nagradzanych reportaży, opowiadań i powieści kryminalnych, w tym magicznej trylogii: Tusculum, Muzeum prawdy i Emplarium. Górny Śląsk w ruinie zamyka 5-tomowy cykl historyczny, który nie znajduje odpowiednika we współczesnej literaturze faktu. Z jednej strony to niezwykła opowieść o współczesnym upadku i zagładzie setek rezydencji na terenie Dolnego i Górnego Śląska oraz najcenniejszych budowli Wrocławia. Z drugiej tragiczne spojrzenie na wspaniały pejzaż kulturowy, dla którego groźniejsza od bitewnego zgiełku i Armii Czerwonej okazała się nasza powojenna rzeczywistość.


Zaginiony Górny Śląsk - Smoke Hannibal (ebook: PDF)

  Na początku minionego wieku Pałaców, zamków i dworów było  co najmniej 1100. Jednak szokuje nie liczba tych budowli, lecz świadomość, że do dziś większość z nich zrównano z ziemią.

  Przepadły nie tylko skromne siedziby szlacheckie - także wspaniałe, luksusowe rezydencje śląskich magnatów. Wszak przed stuleciem spośród dziesięciu najbogatszych ludzi w Niemczech sześciu mieszkało na Górnym Śląsku. Miejscowe grube ryby stać było na najlepsze europejskie wzory i wybitnych, modnych artystów. Jakże często zamiast tej unikatowej architektury znajdujemy dziś strzęp muru, rozwleczoną resztkę kamieni lub pustkowie, jakby w tym miejscu nigdy niczego nie było...


Niewidzialny Dolny Śląsk Pałace, których już nie zobaczysz - Smoke Hannibal (ebook: PDF)

  Dolny Śląsk to jeden z najpiękniejszych regionów Europy Środkowej. Nieoceniona w tym zasługa zamków, pałaców i dworów, które w takiej obfitości już nigdzie w Polsce nie występują. Majestat Książa, Czochy czy Kliczkowa jest zwierciadłem, w którym lubimy się przeglądać. Z zachwytem i beztroską, zwykle nieświadomi jak wielki, ziejący przerażającą pustką mrok kryje się po drugiej stronie lustra.

  W 1945 roku wraz z Dolnym Śląskiem historia podarowała nam co najmniej dwa tysiące rezydencji. W ciągu kolejnych siedmiu dekad połowa tych budowli została... zrównana z ziemią. Podpalane, burzone, zatapiane i wysadzane w powietrze pałace zamieniły się w anonimowe pagórki, stosy kamieni i zaciśnięte korzeniami na fundamentach bezimienne kępy drzew.

  Niewidzialny Dolny Śląsk to jedyny w swoim rodzaju album dokumentujący masakrę dziedzictwa materialnego regionu w jego historycznych granicach, od Świebodzina w Lubuskiem po Nysę w Opolskiem. Blisko 450 zachowanych na zdjęciach rezydencji, o których mieliśmy zapomnieć...


Cicha apokalipsa. Zrujnowane pałace Dolnego Śląska - Smoke Hannibal (ebook pdf)

Cicha apokalipsa to przewodnik grozy po zamkach, pałacach i dworach Dolnego Śląska zrujnowanych począwszy od 1945 roku. Nie ma tu popularnych, malowniczych ruin Chojnika czy Bolczowa pokonanych przez wojny i pożary w odległych stuleciach. Nie ma ani jednej rezydencji, którą można zwiedzić z wycieczką, kupując bilet i podążając za przewodnikiem. W większości zastaniemy jedynie przejmującą ciszę i samotność w przededniu agonii.

W tej książce ważniejsza od budowy jest destrukcja, od twórcy niszczyciel, od świetności upadek. To od końca opowiedziana historia, rzecz o współczesności, która niepostrzeżenie unicestwiła połowę z dwóch tysięcy dolnośląskich rezydencji. I bez rozgłosu, z całkowitą obojętnością zabija nadal.
  Cicha apokalipsa jest zatem spisem niedobitków na terenie regionu w jego historycznych granicach, ponad 200 najciekawszych ruin, które uniknęły losu anonimowej kupy gruzu.


Cicha apokalipsa. Zrujnowane pałace Dolnego Śląska - Smoke Hannibal (książka drukowana)


Leksykon zamków w Polsce - Marek Gaworski (książka drukowana)

Najobszerniejsza na rynku publikacja na temat zamków w Polsce w zaktualizowanym wydaniu z całkowicie nowymi zdjęciami Marka Gaworskiego. Album szczegółowo opisuje wszystkie najważniejsze zabytki architektury zamkowej na terenach dzisiejszej Polski – przejrzysta forma leksykonu pozwala w uporządkowany sposób przyjrzeć się interesującym obiektom, poznać ich historię, szczegółowy opis stylu architektonicznego, a także zapoznać się z ich zmieniającym się w dziejach przeznaczeniem. Leksykon poprzedza rozbudowany wstęp nakreślający cele i wyzwania stojące przed badaniem dawnej architektury, jej rekonstrukcją, a także jej roli jako części dziedzictwa kulturowego.


Pałace i dwory - Opracowanie Zbiorowe (książka drukowana)

W Pałacach i dworach zostały zaprezentowane 152 najciekawsze obiekty w ujęciu geograficznym. Są wśród nich najwspanialsze polskie muzea, jak pałac Zamoyskich w Kozłówce czy pałac królewski w Wilanowie, oraz dawne rezydencje podniesione z ruin, pełniące dziś funkcje hotelowe i konferencyjne.


Zapraszam do odwiedzenia stron: https://bookwormjack.co.uk oraz https://payhip.com/bookwormjack




wtorek, 2 kwietnia 2024

Ebook o zamkach

 Polecam ciekawy ebook opisujący zamki w Polsce, na Kresach i na Śląsku. Opisy pochodzą z XIX-wiecznych publikacji - książek i czasopism. Nabyć go można w Empik Go a także na podanej tej stronie. Zachęcam do zakupu jego jak i innych ebooków, które tam znajdziesz.

Dla zainteresowanych przygotowałem darmowy kod do aplikacji Empik Go. Z moim kodem nowi użytkownicy mogą założyć konto w Empik Go i korzystać z aplikacji abonamentu GO Mini przez 30 dni za darmo. Kod wykorzystać można tu:https://www.empik.com/gofree. Bezpłatny okres promocyjny wymaga podpięcia karty płatniczej przez cały czas jego trwania. Po upływie okresu promocyjnego, jeśli nie zrezygnowałeś w tym czasie z usługi, z karty będzie pobierana co 30 dni opłata abonamentowa. Więcej o abonamencie Mini na https://www.empik.com/go 

Oto kod: selfZ6JXMZ (ważny do 15.04.2024)

Klikając w zdjęcie okładki książki przeniesiony zostaniesz bezpośrednio do sklepu.




czwartek, 18 stycznia 2018

Uratowane obiekty zabytkowe

post z 28 stycznia 2015

W ostatnich latach można zauważyć wzrost zainteresowania odnawianiem starych dworków czy pałaców. Później prowadzona jest w nich różnorodna działalność gospodarcza lecz jest to chyba dobry pomysł gdyż według mnie takie budowle powinny na siebie zarabiać. Jej odnowienie to czasem większy koszt niż budowa nowego domu. Poza tym otwieranie w nich hoteli, restauracji czy jeszcze innych obiektów użyteczności publicznej pozwala na pokazanie innym ich piękna zawartego w wystroju wnętrz, meblach czy pomieszczeniach. Można powiedzieć, że bardzo dobrze się dzieje iż powstaje nowy trend w naszym bogatszym społeczeństwie (chociaż nie brak i inwestorów zagranicznych) na taką działalność. Lecz jeden fakt przyćmiewa ten ruch. Otóż w znakomitej większości tego typu działania podejmują osoby prywatne albo w przypadku większych obiektów Stowarzyszenia lub Fundacje, które w z wielkim trudem pozyskują fundusze na prace remontowe. A jak już wyżej wspomniałem remont to dość funduszochłonna inwestycja i liczy się każdy grosz. A co dzieje się z obiektami należącymi do państwa? Nic – spokojnie niszczeją gdyż wszędzie można usłyszeć o braku funduszy na ich remont. Dziwi mnie tylko fakt, że nikt jakoś nie pomyśli o przyszłości i pieniądzach jakie później można dzięki nim zdobyć. Widzą to osoby prywatne nie widzą urzędnicy no cóż, widocznie wygodny stołek i biurko ograniczają umysł.

Na różnych forach internetowych wiele się pisze o niszczejących zabytkach natomiast dużo mniej jest o tych odnowionych, uratowanych. Dlatego duże słowa uznania należą się Państwu Wojciechowskim, którzy zorganizowali ranking „Uratowanych obiektów zabytkowych w Polsce” (https://www.facebook.com/UratowaneObiektyZabytkowe). Na Facebookowej stronie tej akcji podane są obiekty, na które głosują internauci a po uzyskaniu określonej liczby punktów przyznawany jest „Certyfikat uznania” dla danego obiektu. Na tej stronie
https://www.google.com/maps/d/viewer?mid=zKz57eK9IbK4.kinVgE7PUvYA
 zobaczyć można mapę uratowanych obiektów sporządzoną przez Państwa Wojciechowskich oraz obiekty, które już uzyskały certyfikat. Tam też znaleźć można wszelkie informacje dotyczące zgłaszania i głosowania na dany zabytek. A może warto tę akcją zainteresować także inne strony piszące o zabytkach czy rozreklamować ją na różnych portalach aby dowiedziała się o niej większa rzesza ludzi.

 Ze strony „Uratowane obiekty zabytkowe”

Jak więc widać można działać w dwóch kierunkach – ganić za brak zainteresowania zabytkami i doprowadzania do ich zniszczenia jak i nagradzać za ich uratowanie i udostępnianie innym.
Lecz w tym wszystkim jest jedno „małe ale” – robimy to na papierze, który wszystko przyjmie a w rzeczywistości nie wiele się zmienia (mowa o niszczejących zabytkach). Jedne kwitną, drugie zmieniają się w ruinę tylko czy tak musi być?

Aby jednak nie czuć się tak zdołowanym na pocieszenie podam przykład odbudowy pałacu w Anglii gdzie wcześniej pisałem o prawie wzorowym ratowaniu zabytków.
Otóż państwo Sarah i Graham Beeny około dziesięć lat temu kupili zrujnowany pałac Rise Hall. Celem małżeństwa jest uczynienie z nieruchomości ekskluzywnego domu weselnego. XI-wieczna Rise Hall to ponad 4000 metrów kwadratowych dachu, blisko 500 metrów korytarzy, 97 pokoi, 32 łazienki i sypialnie oraz 11 recepcji. Próba odnowienia tego rodzaju zabytku, o czym coraz dobitniej przekonują się Sara i Graham, wiąże się z odkrywaniem kolejnych usterek wymagających naprawienia. Dodatkową przeszkodą jest lokalna rada miejska, która nie zgadza się na część zmian i przebudów (opis pochodzi z programu tv. na Onecie). Oglądając ten program widzimy, że nie tyle chodzi o zmiany i przebudowy lecz o fakt, że wcześniej nie poinformowano lokalnych władz o projekcie prowadzenia domu weselnego i stąd ciągłe utrudnienia. Prace remontowe prowadzą konserwatorzy, pieniądze pochodzą z prywatnej kieszeni, przywracany jest wcześniejszy wygląd pomieszczeń lecz to wszystko nic z urażoną dumą lokalnych urzędników. I skąd my to znamy?
A wniosek z tego taki, że dusza urzędnika wszędzie jednakowa.


Pałac Rise Hall

 Makieta pałacu Rise Hall

Ochrona zabytków – krótka historia

post z 4 października 2014

Świadomość potrzeby opieki nad zabytkami narodowej przeszłości wzrastała w społeczeństwie polskim już od zeszłego stulecia, ale nie wspierały jej żadne skuteczne rozporządzenia prawne. Wynikało to z celowej polityki zaborców, dążących do likwidowania śladów polskiej kultury, ale i po prostu z tego, że żadne z państw, które dokonały rozbioru Polski, nie posiadało własnego prawodawstwa (w rozumieniu jednej ustawy ogólnej), gwarantującego właściwą opiekę nad zabytkami sztuki i kultury.2) Brak urzędowej – państwowej – opieki nad zabytkami próbowały rekompensować swą działalnością różne społeczne towarzystwa, skupiające artystów, uczonych i miłośników sztuki. Najbardziej zasłużone na tym polu było założone w 1906 r. warszawskie Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości. Zajmowało się ono ochroną i konserwacją zabytków, a także badaniami naukowymi w dziedzinie historii sztuki. Działalność TOnZP  stowarzyszenia słusznie nazwanego przez Henryka Gawareckiego „nieoficjalną służbą konserwatorską”3) – miała niezwykle istotne znaczenie, gdyż – po pierwsze – wyrabiała w społeczeństwie przekonanie o potrzebie ochrony skarbów narodowej kultury, a po drugie –zwracała uwagę prawodawców na obszar, którym należy się zająć.
Pod koniec pierwszej wojny światowej został wydany pierwszy polski akt prawny o opiece nad zabytkami sztuki i kultury – dekret Rady Regencyjnej z 31 października 1918 r.4) Dokument ten, uzupełniony kilkoma wydanymi niedługo potem przepisami wykonawczymi, normował w okresie pierwszego dziesięciolecia niepodległej Polski wszelkie sprawy związane z ochroną zabytków oraz organizacją państwowych służb konserwatorskich.5) Dekret o opiece nad zabytkami sztuki i kultury odegrał doniosłą rolę w dziedzinie państwowej opieki nad zabytkami w Polsce, ale nie był doskonały. Jego najbardziej ujemną stronę stanowił zapis artykułu 1, na podstawie którego moc prawa rozciągała się wyłącznie na zabytki wpisane do inwentarza państwowego, co w praktyce uniemożliwiało podejmowanie szybkich działań konserwatorskich wobec pozostałych obiektów.6)
Dnia 6 marca 1928r. weszła w życie, jako Rozporządzenie Prezydenta RP, nowa ustawa o opiece nad zabytkami7), która dzięki uprawnieniom do daleko idącej ingerencji władz konserwatorskich miała charakter bardzo postępowy.
Organizację urzędów państwowej opieki nad zabytkami rozpoczęto od terenów byłego Królestwa Kongresowego, podzielonego na dziewięć okręgów konserwatorskich. W grudniu 1918 r. został mianowany pierwszy konserwator (w okręgu warszawskim). Dalsze nominacje nastąpiły w lutym i marcu 1919 r. Pierwsi konserwatorzy byli kierownikami urzędów zależnych bezpośrednio od utworzonego 5 grudnia 1918 r. Ministerstwa Sztuki i Kultury.8) W lutym 1920 roku biura konserwatorskie zostały włączone w skład urzędów wojewódzkich, jako Oddziały Sztuki i Kultury w Wojewódzkich Wydziałach Administracyjnych.9) Równocześnie dokonano reformy terytorialnej, polegającej na zrównaniu obszaru ich działalności z granicami województw, przy czym na terenie niektórych wyróżniono kilka nowych okręgów (np. na obszarze woj. lubelskiego okręg lubelski i siedlecki).10) Rok później, na skutek ogólnopaństwowych konieczności i związanej z nimi polityki oszczędnościowej, niektóre oddziały sztuki uległy redukcji, natomiast pozostałe powiększono terytorialnie.11) W ten sposób 1 września 1921 r. zlikwidowano odrębny okręg siedlecki i włączono go do okręgu lubelskiego, wskutek czego władza jednego konserwatora została rozciągnięta na całe województwo lubelskie.12) W roku 1922, ustawą z 17 lutego, Ministerstwo Sztuki i Kultury zostało skasowane, a wszelkie sprawy, które przedtem pozostawały w jego gestii, umieszczono w ramach Departamentu Sztuki, podlegającego Ministerstwu Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.13) Jeszcze większe zmiany – wywołane kryzysem i podjętą przez władze państwa polityką oszczędnościową – miały miejsce w kolejnych latach. Największe z nich w roku 1923, kiedy to zarządzeniem ministra WRiOP z 17 listopada podzielono obszar państwa na siedem dużych okręgów konserwatorskich.14)

_________________________________
2  Ib., s. 4 i in.

3  H. Gawarecki, Początki opieki nad zabytkami na Lubelszczyźnie,„Kalendarz Lubelski” r. 26: 1983, s. 221
4  Dekret o opiece nad zabytkami sztuki i kultury z dnia 31X1918, [w:] Dziennik Praw Państwa Polskiego (dalej: DPPP) z 8 XI1918, nr 16, poz. 36, s. 93-99.
5  Podstawy prawne dla działalności konserwatorów w pierwszych latach okresu międzywojennego – okólniki i rozporządzenia ministerialne – wymieniają m.in.: J. Siennicki,  Zabytki sztuki i kultury w województwie lubelskim, „Głos Lubelski” r. XII: 1925, nr 126, s. 12-14; J. Wojciechowski, op. cit., s. 8-13.  
6   J. Wojciechowski, op. cit., s. 10.
7  Rozporządzenie Prezydenta RP z dnia 6 marca 1928 r. o opiece nad zabytkami, [w:] Dziennik Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 14 marca 1928, nr 29, poz, 265.  
8   Dekret o utworzeniu Ministerstwa Sztuki i Kultury z 5 grudnia 1918 r., [w:] DPPP z 14 grudnia 1918 r” nr 19, poz. 52, s. 140-141.  
9  J. Siennicki, op. cit., s. 13; J. Wojciechowski, op. cit., s. 14.
10  J. Wojciechowski, op. cit., s. 14-15.
11  J. Siennicki, op. cit.; zob. też: J. Wojciechowski, op. cit., s. 16.
12  Tamże  
13  Ustawa o zniesieniu Ministerstwa Sztuki i Kultury z dnia 17 lutego 1922, [w:] DPPP z 6 marca 1922 r., nr 14, poz. 128, s. 238-239. Zob. też: J. Pollakówna,  Ministerstwo Sztuki i Kultury, [w:]  Polskie życie artystyczne w latach 1915-1939, praca zbiorowa pod redakcją A. Wojciechowskiego, Wrocław 1974, s. 547 (uwaga! podano tam błędną datę likwidacji Ministerstwa).  
14  J. Wojciechowski, op. cit., s. 18
________________________________

Powyższy tekst autorstwa Jerzego Żywickiego to krótki opis około stuletniej historii opieki nad zabytkami w Polsce. Byli ludzie, którzy już wtedy widzieli sens i potrzebę przywracania do „życia” tego co stare i ulegające zniszczeniu a niemożliwe do późniejszej odbudowy. Po takim zabiegu to już nie byłby zabytek. Poza tym był to początek niepodległości Polski po okresie obcego panowania więc tym bardziej istniała potrzeba zachowania jej wcześniejszych budowli.
Ale jeszcze wcześniej, bo w roku 1803 król Fryderyk Wilhelm III gdy doniesiono mu o dewastacji zamku krzyżackiego w Malborku przez wojsko pruskie przeniósł będące w nim magazyny wojskowe w inne miejsce a budowlę oddał w ręce architektów gdyż nie znano jeszcze zawodu konserwatora. Dopiero w roku 1843 powołano w królestwie pruskim pierwszego państwowego konserwatora zabytków a był nim urodzony w 1807 roku Ferdynand von Quast, syn Wilhelma i Charlotty von Rohr. Funkcje tą pełnił dożywotnio (zmarł w 1877 roku) a pod jego opieką był: Śląsk, Pomorze, Prusy i Wielkopolska czyli większość dzisiejszego naszego kraju. Stwierdzenie von Quasta, że „żadne zniszczenie nie jest w stanie tak dalece zmienić pierwotnego charakteru zabytku, jak niejedna tak zwana restauracja” powinno być wyryte w każdym konserwatorskim urzędzie.


Ferdynand von Quast


Wielu było wcześniej wybitnych i całkowicie oddanych swojej pracy konserwatorów we wszystkich okręgach w naszym kraju, dla których głównym celem było uratowanie zabytków a nie utrzymanie „ciepłej posadki”. Jednym z takich ludzi był Stanisław Tomkowicz pełniący między innymi, przez pewien czas funkcje konserwatora w Krakowie.(Piszę o nim dlatego, że sam pochodzę z Krakowa i „tworzę” stronę internetową o tym mieście od jego początków do wieku XIX a obejmującą tylko obręb średniowiecznego miasta czyli zamkniętą dzisiejszymi Plantami, w miejscu których wcześniej były obronne mury). W jednym z opisów kamienicy na ulicy Floriańskiej nr 28 natrafiłem na taki opis:

Kamienica od ul. Floryańskiej uniknęła większej przebudowy zachowując swą piękną architekturę i urządzenia pokojów w stylu Ludwika XVI-go. Uratowała je troskliwość ówczesnego konserwatora krakowskiego dr Stanisława Tomkowicza, który w zastrzeżeniu swoim z dn. 14 sierpnia 1901 roku zaznaczył: „1) że poziom pierwszego piętra w starym domu głównym (wyjątkiem skrzydła od ul. św. Marka i oficyn) nie będzie podwyższony, 2) że pokoje I-go piętra wszystkie frontowe od ul. Floryańskiej i dwa tylne od dziedzińca najbliższe sąsiedniej kamienicy nr 30 nie będą zmienione. Cała ich wewnętrzna dekoracja, złożona z boazeryi dolnej, obramień okien i drzwi, kominków, dekoracyi górnej nad kominkami i nad drzwiami a nawet cała dekoracya ścian małego pokoju frontowego przyległego do realności nr 30 jest jednym z ostatnich już w Krakowie przykładów urządzenia mieszkania w stylu Ludwika XVI. Apartament ten przedstawia dobrze zachowaną całość o niewątpliwej wartości artystycznej i charakterze stylowym skończonym. Składają się nań malowidła, rzeźba czyli snycerstwo części drewnianych jak boazerye, oprawy wnęków okiennych i listew, rozety pięknej roboty i rzeźba kominków marmurowych i stiukowych. Uszczuplenie choćby części tej dekoracyi byłoby niepowetowaną szkodą inwentarza naszego miasta. Całość tego wnętrza, będącego zabytkiem sztuki, musiała by ucierpieć nawet wtedy, gdyby nawet podłogi zostały podniesione o 40 cm, jak projektuje przebudowa”.


 Stanisław Tomkowicz


 Jak czytamy konserwator nie zezwolił na całkowita przeróbkę kamienicy, nie dlatego, że było to jego „widzimisię” i chęć pokazania swojej władzy lecz faktyczna troska o pozostawienie czegoś co już zanikało i wychodziło z mody. A przecież musiał sobie zdawać sprawę z faktu, że tego wnętrza wiele obcych osób oglądać nie będzie.

Post ten nie dotyczy bezpośrednio zamków czy pałaców lecz kwestia ochrony zabytków, niezależnie czy są to wymienione wcześniej budowle czy kamienice, dwory itp. jest taka sama jak również cel pracy konserwatora. Nie robienie „na złość” i pokazywanie swojej władzy lecz staranie się o jak najlepszą ochronę powierzonych sobie zabytkowych budowli.

środa, 17 stycznia 2018

List do Prezydenta

post z 24 maja 2014

Organizowana jest następna akcja wysyłania listów, tym razem do Prezydenta RP, w których zwraca się uwagę na krytyczny stan zabytków Dolnego Śląska oraz prosi się o interwencję w tej sprawie. Podobna akcja miała już miejsce w 2011 roku, kiedy to wysyłaliśmy listy do starostów powiatów i żądali interwencji w sprawie niszczejących, konkretnych zabytków. Ogólnie rzecz biorąc – efekt z tego żaden. Kilka ogólnikowych odpowiedzi i koniec. Również brak chętnych do wysyłania listów.
   Po tej akcji na facebooku powstały grupy, które skupiają po kilkaset osób i w każdej z nich co jakiś czas powstaje nowy pomysł, który kończy się zaraz po wpisie. Niestety tak funkcjonują takie grupy. Zastanawiam się po co ludzie wstępują do nich jeżeli ich dany temat nie interesuje. Nie uwierzę, że ktoś kto należy do 300 grup, po pierwsze pamięta gdzie wstąpił a po drugie potrafi coś napisać (oczywiście z sensem) na dany temat. Rekordzisty nie mogłem dodać do swojej grupy gdyż wyświetlił się napis, że jest już w tylu grupach i aby wstąpić do nowej musi z którejś zrezygnować. Dziecinada. Oczywiście jako twórca danej grupy mogę takich osób nie dodawać ale nie ma pewności, że może dla niej to właśnie ten temat. Poza tym w każdej takiej „gromadce” czynnie bierze udział około 10% należących do niej osób. Reszta tworzy wielkość danego zgrupowania i chyba, dla niektórych to chyba właśnie ta ilość (czym więcej członków to lepsza grupa) ma główny wpływ na wstąpienie tam. Zastanawiam się, czy co roku nie robić „remanentu” i nieaktywnych „grupowiczów” po prostu usuwać. Bo chyba lepsza jakość niż ilość.

  Ale wracając do głównego tematu postu. Jak pisze jeden z jej organizatorów każdy sposób jest dobry i każdy trzeba wykorzystać aby zwrócić uwagę na ten ważny dla kraju temat. Lecz czy takim sposobem osiągnie się jakiś sukces? Jeżeli od tylu lat rząd (obojętnie kto jest u władzy) nie potrafi poradzić sobie z takimi tematami jak np. służba zdrowia czy emerytury, które to tematy dotyczą chyba wszystkich z nas, to jak można liczyć na to, że nasi rządzący będą sobie zawracać głowy, jak to gdzieś wyczytałem „starymi ułożonymi jeden na drugim kamieniami czy cegłami i to w dodatku niemieckimi”. Nie była to wypowiedź osoby z urzędu ale pokazuje jak niektórzy z nas podchodzą do tematu zabytków. Spychacz i po kłopocie.

   Uważam, ale zaznaczam, jest to tylko moje zdanie, że w takiej sytuacji nie ma co liczyć na to aby wysyłane listy, nawet jeżeli to zrobi kilka milionów Polaków wpłynęły na poprawę losu niszczejących zabytków. Odpowiedź Prezydenta według mnie będzie mniej więcej taka „dziękuję za obywatelską postawę i  zwrócenie uwagi na ten temat, poinformuje o tym odpowiedzialnego za to ministra, zobaczę co da się zrobić ble, ble, ble itp”. I na tym koniec i sprawy i zabytków. Dlatego też wskazane było by powołanie do życia jakiejś organizacji, wzorującej się na podobnych działających na zachodzie, której zadaniem było by między innymi pomoc niszczejącym obiektom, ich właścicielom, działalność gospodarcza, reklamowa i oświatowa. Jej trzon tworzyły by osoby mieszkające na danym terenie, znające go doskonale, jego potrzeby i zabytki. Do czasu zorganizowania się ich praca była by niejako społeczna lecz później, aby dobrze ją wykonywać (większość  jej powinna  być w terenie niż za biurkiem) osoby takie powinny brać za nią pensje. Nie da się takiej pracy wykonywać wieczorami „po godzinach”. Kto konkretnie powinien być zatrudniony (prawnik, architekt itp.) to jest do przemyślenia.
   Równie ważne było by aby organizacja taka skupiła w „swoich rękach” obiekty czy to na zasadzie np. darowizny lub dzierżawy od gminy, państwa albo osoby prywatnej. Zarządzanie wtedy jest dużo łatwiejsze gdy wiemy gdzie, co i kiedy trzeba zrobić.
   Inną ważną sprawą jeśli nie najważniejszą jest poszukiwanie sponsorów w kraju jak i za jego granicami.
Oczywiste jest, że potrzebna będzie współpraca z organami państwowymi i lokalnymi, innymi organizacjami krajowymi i zagranicznymi itp. Może zainteresowani współpracą na zasadzie doradztwa były by osoby z naszych grup facebookowych.


 Za stworzeniem takiej organizacji przez osoby prywatne przemawia kilka spraw:
– interesowanie się ochroną zabytków i prawdziwa chęć pomocy w ich ratowaniu,
– niezależność od polityki i polityków,
– łatwiejszy kontakt z innymi organizacjami, fundacjami oraz osobami prywatnymi,
– lepsze zarządzanie konkretnymi obiektami,
– większa elastyczność w działaniu.
 Pewnie znaleźć można jeszcze kilka innych „za”, natomiast jeżeli są jakieś „przeciw” to może się okazać, że właśnie wróciliśmy do punktu wyjścia czyli obecnej sytuacji – „dno i wodorosty”.

  Jestem także przeciwny aby taką organizację powołało Państwo, gdyż powstanie jeszcze jeden twór urzędniczy, zatrudniający ogrom ludzi nic nie wnoszących do sprawy a pomagający głównie swoim „kolesiom” z terenu mającym takie obiekty. Właśnie na Dolnym Śląsku, oczywiście nieoficjalnie, coś takiego działa i funkcjonuje. Jedni remontują, działają i nimi zachwycają się władze i media, a drudzy w pobliżu skazani są na powolne zniszczenie. Bo zagrażającą konkurencje trzeba zniszczyć nie patrząc na nic. Mając jeszcze poparcie „u góry” wydają się być bezkarni.

  Jak już wcześniej zaznaczyłem jest to wyłącznie moje zdanie i spostrzeżenia na temat co zrobić aby jednak móc ochronić niszczejące stare budowle, których w naszym kraju a szczególnie na Dolnym Śląsku jest bardzo dużo. Jest to tylko ogólny pomysł, który w każdym punkcie wymaga szczegółowych opracowań i oczywiście nie wyczerpuje całego zagadnienia. Są niestety rzeczy, których sami nie zmienimy np. obowiązujące prawo. Ale od czegoś chyba trzeba zacząć i to szybko bo nie długo pozostanie wydanie pięknego albumu ze zdjęciami BYŁYCH zabytków. I koszt edycji na pewno będzie dużo mniejszy niż ich remontów.


A oto odpowiedź z prezydenckiej kancelarii. Chybia nie wiele się pomyliłem przewidując jej treść. Post pisałem 24 maja a odpowiedź datowana jest na 3 czerwca 2014.

Zamki kresowe a tatarskie szlaki

post z 7 maja 2014

  Budowa zamku w wieku XV czy XVI na Kresach wschodnich nie była pokazaniem swojego bogactwa lecz koniecznością. Czasy były tak niepewne, że nie wiadomo było co może się wydarzyć w nocy lub na drugi dzień. Czy napadnie na nas skłócony sąsiad, wałęsające się różne grupy rozbójników, czy może Tatar lub Turek chce powiększyć swój majątek naszym kosztem i „odwiedzi” nas z zaskoczenia.

  Można więc zadać pytanie – po co było przenosić się w tak niepewne i niebezpieczne strony. Otóż powodów było kilka. Panowie szukali wielkich fortun, szlachtę „nęciła zarówno żyzna gleba jak i harce z Tatarami” a lud zbiegał tłumnie po wolność, której w starych województwach Rzeczpospolitej miał coraz mniej uciskany różnymi obowiązkami. Byli i tacy, którzy ziemie dostali od króla za różne zasługi, najczęściej wojenne. Królowie polscy nadawali ziemie początkowo za jakieś zasługi lecz nigdy nie były to tzw, królewszczyzny lecz grunta leżące odłogiem, niezagospodarowane, pustkowia czy opuszczone. W późniejszym okresie zasługa przestała być tytułem do nadania i posiadania dóbr koronnych i wtedy zaczęli osiedlać się na nich różni „niezasłużeni”, którzy brali na własność opustoszałe tereny. Aby szybciej zaludnić okolicę królowie pozwalali na zakładanie prywatnych miast, które wyrastały „jak grzyby po deszczu”. Największą jednak zachętą było obwoływanie „swobody” czyli bardzo długiego 20-to lub 30-to letniego zwolnienia od wszelkich danin i obowiązków. Zachęcano także przyszłych osadników nadzieją bezkarności czyli obietnicą obrony od wszelkich prześladowań prawa, nawet gdy chodziło o najcięższe zbrodnie. Nowo powstające miasta dostawały na pewien czas różne ulgi i przywileje przez co ludzie chętniej się w nich osiedlali a czym było ich więcej tym szybciej wzrastał majątek ich właściciela a później i państwa. Lecz aby móc spokojnie i bezpiecznie funkcjonować potrzebna była skuteczna obrona miasta i ludności. Otaczano więc miasta obronnymi wałami, palisadami, fosami a także stawiano w nich lub pobliskiej okolicy zamek. Prawie każdy z nich otoczony był wsiami, osadami na prawie wojennym, dożywotnim czy wieczystym dzierżawionymi przez szlachtę lub bojarów. Ich obowiązkiem było utrzymanie i obrona zamku, występowanie zbrojnie na każde wezwanie starosty czy wojewody, wysyłanie w pole straży i czat. Taki system obrony na Litwie nosił nazwę bojarszczyzny.

  Jak już pisałem w jednym z wcześniejszych postów kresowy zamek była to zazwyczaj budowla drewniana, mająca swoje odrębne obronne zabezpieczenia i w razie napadu mogąca dać schronienie okolicznym mieszkańcom. W kresowych zamkach mur obronny zbudowany był z dwóch drewnianych ścian a przestrzeń między nimi wypełniano kamieniami, piaskiem lub ziemią. Taki mur zwano „horodnią” a do utrzymania go w dobrym stanie wyznaczano ludzi, którzy o to mieli dbać.

  Poza dbaniem o obronność zamku powinnością okolicznej ludności było dostarczać jedzenie, przeprowadzać potrzebne remonty a także opłacać różne podatki. I tak: od sprzedanego zboża – „pomierne”, od korzystania z dróg – „szosowe”, z mostów – „mostowe”, na utrzymanie starosty – „kolęda”, od sprzedaży napojów – „kapszczyzna”, od sprzedawanych towarów – „myto”, oprócz tego dochodziły daniny np. od warzenia napojów, wytwarzania wosku itp. Daniny te pobierano w tzw. królewszczyznach gdzie zamek i ziemie należały do króla a z jego ramienia rządził tam starosta. Ale zdarzało się, że prywatny właściciel nadanych dóbr, pomimo ulg także żądał różnych danin.

  Okres panowania Władysława IV to największy boom w budowie zamków. Powstawały ich setki na Ukrainie, Podolu, Wołyniu czy Rusi Czerwonej, która stała się prawie „krainą zamków” lecz bardzo wiele z nich nie zostawiło po sobie do dzisiaj żadnego śladu nawet w miejscowej tradycji.

  W wieku XV i XVI prawie co roku zdarzały się jakieś najazdy tatarskie bądź tureckie i miasta, osady, zamki były niszczone lecz w niedługim czasie zostawały odbudowywane i funkcjonowały do następnego najazdu. Po jakimś czasie część z nich zostawała opuszczona i zakładana w innym miejscu lub ponownie odbudowywana. Aby zapobiegać niespodziewanym napadom na ich szlakach powstało wiele zamków obronnych, które częściowo miały zapobiegać przedostawaniu się ord tatarskich czy tureckich w głąb kraju. W poprzek Ukrainy biegły jakby trzy linie obronne zamków. Również były trzy rodzaje straży a mianowicie: zamkowe, miejskie czyli ostrogowe i polne, które czuwały w stepach i w pobliżu szlaków tatarskich.


Oto jak przedstawiały się owe szlaki.

„Tatarzy mieli prawie stałe swoje szlaki, którymi od „pól dzikich” zapuszczali swe zagony w głąb Ukrainy. Szlak tatarski nie był drogą ani gościńcem kupieckim, ale nosił wyłączny charakter. Wszystkim wiadomy, był rzadko widomym. Znanym był jego ogólny kierunek, wymijający przeprawy przez większe rzeki, ale nie były znane nigdy poszczególne jego zwroty. Szerokość szlaku odpowiadała sile „czambułu”. Pospolicie rozciągał się on wszerz „na dwoje strzelanie z łuka”, ale nieraz, gdy szła cała horda, to i na mil parę. W pustyni oryentowano się mogiłami. Szlaki główne, po doprowadzeniu hordy lub czambułu do okolic zaludnionych, jako celu każdej wyprawy, dzieliły się na uboczne zagony, okrywające siecią kraj cały lub upatrzone jego części. Dopiero na tych ubocznych szlakach odbywały się łowy na zaskoczonych znienacka mieszkańców i ich dobro. Ponieważ szlaki większe odpowiadały wododziałom większych rzek Ukrainy, było więc ich tyle, ile samych wododziałów, mianowicie trzy: Szlak Czarny, między dopływami Bohu i Dniepru; Kuczmański między Bohem i Dniestrem i Murawski między Dnieprem i Donem. Był jeszcze czwarty szlak Wołoski za Dniestrem, który z Budziaku, czyli nadmorskiej Bessarabii, prowadził na Ruś Czerwoną, ale ten Ukrainy nie dotykał. Trzy pierwsze miały za punkt wyjścia Perekop, od którego rozchodziły się w różne strony.
Szlak Czarny, po tatarsku „Dżorna islach”, rozpoczynał się właściwie dopiero w Czarnym lesie, od którego i nazwę swoją nosił, w uroczysku na wierzchowiskach rzeki Ingułu, gdzie Tatarowie „zapadali koszem”, dopóki się wszyscy nie zebrali.    Szlak Kuczmański, rozdzieliwszy się ze szlakiem Czarnym u Martwych wód, przechodził na prawą stronę Bohu przez bród, zwracał się wododziałem Bohu i Dniestru aż ku granicy podolskiej, gdzie na wododziale z Rowem znajdowało się uroczysko Kuczman, skąd biegł już Podolem ku Lwowu, omijając Bar i Czarny Ostrów.
  Szlak Murawski od Perekopu biegł między dorzeczami Dniepru i Donu wzdłuż wschodniej granicy Ukrainy zadnieprskiej do Tuły i Moskwy”.

 Tatarzy

  Zamkiem, który stał na skrzyżowaniu szlaków był Kamieniec Podolski a po prawej stronie Dniestru – Chocim. Aby umocnić zamek kamieniecki wybudowano przy ujściu Zbrucza do Dniestru warowny ziemny szaniec zwany Okopami Świętej Trójcy.
Ponieważ Tatarzy przekraczali Dniestr w kilku miejscach (brodach) aby dostać się na jego lewą stronę zbudowano przy brodach szereg zameczków i warownych stanic. Miedzy innymi były to budowle w Mohylowie, Raszkowie, Jampolu i ciągnęły się aż do Jarholika. U zbiegu rzek Kiełbaśnej i Muraszki stanął zamek w Szarogrodzie. Inne ważne twierdze na tym szlaku to Bracław nad Bohem, Humań i Bar, który zamykał szlak Kuczmański.
  Szlak  Czarny strzegły zamki zbudowane między innymi nad rzeką Uszawą w Romanówce, Chwastowie i Hulanikach, nad rzeką Impenią – Chodorków, Kornin, Bszew, Białogrodka, Motyżyn i Hostomel. Zamków większych i mniejszych na różnych dopływach głównych rzek było bardzo dużo i trudno wszystkie je wymienić. Poza tym po zawarciu pokoju z Turcją w 1699 roku w Karłowicach ich obronne znaczenie bardzo zmalało i wiele z nich uległo zniszczeniu i zapomnieniu.
  Może ktoś się zastanawia po co więc było budować tyle niedużych zameczków skoro i tak przed atakiem większej ilości wojska nie były w stanie się obronić. Padały przecież dużo większe i potężniejsze zamki. Ale z Tatarami czy Turkami sprawa wyglądała tak, że ich głównym celem ataku było zebranie jak najwięcej łupów i jeńców (jasyru). Rozproszone małe oddziały (czambuły) rozjeżdżały się po okolicy i kto nie zdążył się schronić dostawał się do niewoli lub zostawał zabity. Nie oblegali oni ani warownych miast ani zamków gdyż nie to było ich celem. Jeżeli nie udał się atak z zaskoczenia odstępowali od zamku czy miasta i w polu szukali zdobyczy. Natomiast postawienie nawet niedużej warowni na brodzie utrudniało przeprawę przez rzekę gdyż pole manewru w wodzie nie było zbyt duże przez co straty chcących przedostać się na drugi brzeg były znaczne, opóźniało to dalszy marsz i jednocześnie odpadało zaskoczenie.
  Szukano różnych metod zabezpieczenia się przed tatarsko – tureckimi napadami. Na pograniczu Litwy i Korony stacjonowały kombinowane straże polsko – litewskie. W późniejszym okresie na straży Rusi i Podola stała jazda polska w sile od 1000 do 3200 koni. Tak było za panowania Zygmunta Starego. Lecz mniej więcej w połowie XVI wieku okazało się, że taki system jest już przestarzały i trzeba szukać nowych rozwiązań. Próbowano tworzyć oddziały z napływającej na tereny dolnego Dniepru ludzi z Rusi, Moskwy, Litwy czy Polski, z tatarska zwanych Kozakami lecz nie przyniosło to oczekiwanego skutku. Wciąż była groźba tatarskich najazdów. Stefan Batory uważał, że najskuteczniejszym sposobem zabezpieczenia Ukrainy przed tymi najazdami był podbój Krymu. Niestety śmierć Batorego nie pozwoliła na zrealizowanie tych planów a jego następca, Zygmunt III Waza, miał inne problemy na głowie.


 Kozacy

Zamek w Morągu

post z 14 kwietnia 2014

Rekonstrukcja zamku

Zamek w Morągu zbudowany został około 1280 roku i początkowo był siedzibą prokuratora krzyżackiego. Prawie pięćdziesiąt lat później, po rozbudowie mieszkał w nim wójt krzyżacki a w drugiej połowie XV wieku był siedzibą komtura. Po sekularyzacji zakonu krzyżackiego na zamku mieszkał starosta książęcy a był nim w tym czasie Piotr zu Dohna a po nim Jerzy Fryderyk zu Dohna. W tym czasie nastąpiła przebudowa zamku a miało to miejsce w 1584 roku. Jednak kilkanaście lat później Dohnowie wybudowali pałac a opuszczony zamek zaczął podupadać i niszczeć. Z założenia, które posiadało trzy skrzydła mieszkalne, trzy wieże (narożną, bramną i tzw. „ostatniej obrony”), otoczone było podwójnym rzędem murów obronnych, fosą do dnia dzisiejszego pozostało tylko renesansowe, północno – zachodnie skrzydło. Reszta na przestrzeni wieków uległa zawaleniu lub rozbiórce. W ocalałym budynku mieściły się między innymi kaplica kalwińska, sąd, więzienie, archiwum, kino, dyskoteka lecz ciągle zapominano o jego remoncie. Szczegółową historię zamku znaleźć można na tej stronie.

  Zamek pewnie do dzisiaj straszyłby swoim wyglądem (gdyby dotrwał) ale w 2001 roku znalazł się pasjonat (wariat?), który go kupił i postanowił odremontować.

 Widok z lotu ptaka

Natychmiast po zmianie właściciela, w roku 2001, na obszarze 10.000 m2 ruszyły prace  archeologiczne, w trakcie których odkryto, dosłownie odkopano z pod kilkumetrowej warstwy ziemi fundamenty wszystkich wcześniejszych budowli zamkowych i gotyckie piwnice.

Odkopane piwnice.

Przebadano je, a obszerne fragmenty zabezpieczono, wzmacniając ich strukturę. Odkopano w całości XIII-wieczną fosę, zrekonstruowano podstawy dwóch wież, murów oporowych wzgórza zamkowego i murów wewnętrznych.  

 Okopywanie fosy

 Fosa po odnowie

 Podstawa kwadratowej, narożnej wieży

Prace te trwają z różnym natężeniem i w różnym zakresie cały czas.

  Przeprowadzono prace zabezpieczające i remontowe renesansowego północno-zachodniego skrzydła zamku. Te prace również konsekwentnie są kontynuowane.
Na stropie Wielkiej Sali Pierwszego Piętra w skrzydle  północno-zachodnim odkryto renesansowe polichromie.

Fragment polichromii

Na będący w stanie krytycznym renesansowy pas podsufitny założono opaskę zabezpieczającą ratując go tym samym przed całkowitą adchezią (odspojeniem od ściany). Zgromadzono i zabezpieczono luźne deski  z fragmentami polichromii rozproszone po całym budynku. Część z nich przekazano w depozyt Muzeum Warmii i Mazur. Strop wstępnie uzupełniono i zabezpieczono przed działaniem czynników atmosferycznych. Całe skrzydło przebadano kompleksowo na obecność polichromii. Powstała koncepcja i projekt rewitalizacji i rekonstrukcji wnętrza Wielkiej Sali Pierwszego Piętra. Prace badawcze  przeprowadził  oraz przygotował projekt  Prof. Paweł Jakubowski , wykładowca warszawskiej ASP – wydziału konserwacji. Jeden z polskich autorytetów w swojej dziedzinie. Projekt czeka kilka lat na wsparcie dotacjami z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Sporządzono dokładną dokumentację z wykonanych prac (zdjęcia, opisy, rysunki itp). Wszystkie przeprowadzone do tej pory prace wykonane były bez najmniejszego wsparcia zewnętrznego. Wyłącznie siłami Akademii Rzemiosł Dawnych Zamek Morąg.

Na zamku przeprowadzono kompleksowe badania archeologiczne, architektoniczno-historyczne, na obecność polichromii, badania konstrukcyjne, statyki budynków, stanu technicznego, prace geologiczne i wiele, innych. Powstało kilka koncepcji rewitalizacji założenia zamkowego. Jednak prace nad ostateczną formą i zakresem rekonstrukcji ciągle trwają. Cały ten potężny zakres działań, był i jest prowadzony pod ścisłym nadzorem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków który  to równocześnie bardzo wspiera i dopinguje do rozwoju Akademii Rzemiosł Dawnych Zamek Morąg.
Warto wspomnieć, że przez cały okres trwania prac odzyskiwano i gromadzono stare materiały, elementy, detale, które zostaną wykorzystane w trakcie rekonstrukcji obiektu. Ciekawostką jest, że już od 7-miu sezonów na terenie założenia zamkowego zadołowane jest wapno które z czasem posłuży do prac budowlano-konserwatorskich .
Na zamku znaleźć także można produkty naturalne – konfitury, soki, nalewki, mydła przygotowywane domowymi metodami według XIII – XIX wiecznych receptur.

Inne "atrakcje" zamkowe

>Zamek udostępniany jest do filmów, reklam, sesji zdjęciowych. Również ślubnych.  Od wiosny do jesieni można go bez przeszkód zwiedzać. Trzy razy w tygodniu odbywają się nocne polowania na duchy z aparatami cyfrowymi. Spotkania przyciągające gości z całego kraju i coraz częściej cudzoziemców.


Dlatego też myślę, że warto odwiedzić ten uroczy zakątek naszego kraju, odwiedzić zamek i na miejscu przekonać się o pracy jaka została włożona i ciągle trwa w jego uratowanie nie wspominając już o konsumpcji wspaniałych miodów czy nalewek.