środa, 17 stycznia 2018

List do Prezydenta

post z 24 maja 2014

Organizowana jest następna akcja wysyłania listów, tym razem do Prezydenta RP, w których zwraca się uwagę na krytyczny stan zabytków Dolnego Śląska oraz prosi się o interwencję w tej sprawie. Podobna akcja miała już miejsce w 2011 roku, kiedy to wysyłaliśmy listy do starostów powiatów i żądali interwencji w sprawie niszczejących, konkretnych zabytków. Ogólnie rzecz biorąc – efekt z tego żaden. Kilka ogólnikowych odpowiedzi i koniec. Również brak chętnych do wysyłania listów.
   Po tej akcji na facebooku powstały grupy, które skupiają po kilkaset osób i w każdej z nich co jakiś czas powstaje nowy pomysł, który kończy się zaraz po wpisie. Niestety tak funkcjonują takie grupy. Zastanawiam się po co ludzie wstępują do nich jeżeli ich dany temat nie interesuje. Nie uwierzę, że ktoś kto należy do 300 grup, po pierwsze pamięta gdzie wstąpił a po drugie potrafi coś napisać (oczywiście z sensem) na dany temat. Rekordzisty nie mogłem dodać do swojej grupy gdyż wyświetlił się napis, że jest już w tylu grupach i aby wstąpić do nowej musi z którejś zrezygnować. Dziecinada. Oczywiście jako twórca danej grupy mogę takich osób nie dodawać ale nie ma pewności, że może dla niej to właśnie ten temat. Poza tym w każdej takiej „gromadce” czynnie bierze udział około 10% należących do niej osób. Reszta tworzy wielkość danego zgrupowania i chyba, dla niektórych to chyba właśnie ta ilość (czym więcej członków to lepsza grupa) ma główny wpływ na wstąpienie tam. Zastanawiam się, czy co roku nie robić „remanentu” i nieaktywnych „grupowiczów” po prostu usuwać. Bo chyba lepsza jakość niż ilość.

  Ale wracając do głównego tematu postu. Jak pisze jeden z jej organizatorów każdy sposób jest dobry i każdy trzeba wykorzystać aby zwrócić uwagę na ten ważny dla kraju temat. Lecz czy takim sposobem osiągnie się jakiś sukces? Jeżeli od tylu lat rząd (obojętnie kto jest u władzy) nie potrafi poradzić sobie z takimi tematami jak np. służba zdrowia czy emerytury, które to tematy dotyczą chyba wszystkich z nas, to jak można liczyć na to, że nasi rządzący będą sobie zawracać głowy, jak to gdzieś wyczytałem „starymi ułożonymi jeden na drugim kamieniami czy cegłami i to w dodatku niemieckimi”. Nie była to wypowiedź osoby z urzędu ale pokazuje jak niektórzy z nas podchodzą do tematu zabytków. Spychacz i po kłopocie.

   Uważam, ale zaznaczam, jest to tylko moje zdanie, że w takiej sytuacji nie ma co liczyć na to aby wysyłane listy, nawet jeżeli to zrobi kilka milionów Polaków wpłynęły na poprawę losu niszczejących zabytków. Odpowiedź Prezydenta według mnie będzie mniej więcej taka „dziękuję za obywatelską postawę i  zwrócenie uwagi na ten temat, poinformuje o tym odpowiedzialnego za to ministra, zobaczę co da się zrobić ble, ble, ble itp”. I na tym koniec i sprawy i zabytków. Dlatego też wskazane było by powołanie do życia jakiejś organizacji, wzorującej się na podobnych działających na zachodzie, której zadaniem było by między innymi pomoc niszczejącym obiektom, ich właścicielom, działalność gospodarcza, reklamowa i oświatowa. Jej trzon tworzyły by osoby mieszkające na danym terenie, znające go doskonale, jego potrzeby i zabytki. Do czasu zorganizowania się ich praca była by niejako społeczna lecz później, aby dobrze ją wykonywać (większość  jej powinna  być w terenie niż za biurkiem) osoby takie powinny brać za nią pensje. Nie da się takiej pracy wykonywać wieczorami „po godzinach”. Kto konkretnie powinien być zatrudniony (prawnik, architekt itp.) to jest do przemyślenia.
   Równie ważne było by aby organizacja taka skupiła w „swoich rękach” obiekty czy to na zasadzie np. darowizny lub dzierżawy od gminy, państwa albo osoby prywatnej. Zarządzanie wtedy jest dużo łatwiejsze gdy wiemy gdzie, co i kiedy trzeba zrobić.
   Inną ważną sprawą jeśli nie najważniejszą jest poszukiwanie sponsorów w kraju jak i za jego granicami.
Oczywiste jest, że potrzebna będzie współpraca z organami państwowymi i lokalnymi, innymi organizacjami krajowymi i zagranicznymi itp. Może zainteresowani współpracą na zasadzie doradztwa były by osoby z naszych grup facebookowych.


 Za stworzeniem takiej organizacji przez osoby prywatne przemawia kilka spraw:
– interesowanie się ochroną zabytków i prawdziwa chęć pomocy w ich ratowaniu,
– niezależność od polityki i polityków,
– łatwiejszy kontakt z innymi organizacjami, fundacjami oraz osobami prywatnymi,
– lepsze zarządzanie konkretnymi obiektami,
– większa elastyczność w działaniu.
 Pewnie znaleźć można jeszcze kilka innych „za”, natomiast jeżeli są jakieś „przeciw” to może się okazać, że właśnie wróciliśmy do punktu wyjścia czyli obecnej sytuacji – „dno i wodorosty”.

  Jestem także przeciwny aby taką organizację powołało Państwo, gdyż powstanie jeszcze jeden twór urzędniczy, zatrudniający ogrom ludzi nic nie wnoszących do sprawy a pomagający głównie swoim „kolesiom” z terenu mającym takie obiekty. Właśnie na Dolnym Śląsku, oczywiście nieoficjalnie, coś takiego działa i funkcjonuje. Jedni remontują, działają i nimi zachwycają się władze i media, a drudzy w pobliżu skazani są na powolne zniszczenie. Bo zagrażającą konkurencje trzeba zniszczyć nie patrząc na nic. Mając jeszcze poparcie „u góry” wydają się być bezkarni.

  Jak już wcześniej zaznaczyłem jest to wyłącznie moje zdanie i spostrzeżenia na temat co zrobić aby jednak móc ochronić niszczejące stare budowle, których w naszym kraju a szczególnie na Dolnym Śląsku jest bardzo dużo. Jest to tylko ogólny pomysł, który w każdym punkcie wymaga szczegółowych opracowań i oczywiście nie wyczerpuje całego zagadnienia. Są niestety rzeczy, których sami nie zmienimy np. obowiązujące prawo. Ale od czegoś chyba trzeba zacząć i to szybko bo nie długo pozostanie wydanie pięknego albumu ze zdjęciami BYŁYCH zabytków. I koszt edycji na pewno będzie dużo mniejszy niż ich remontów.


A oto odpowiedź z prezydenckiej kancelarii. Chybia nie wiele się pomyliłem przewidując jej treść. Post pisałem 24 maja a odpowiedź datowana jest na 3 czerwca 2014.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz