sobota, 6 stycznia 2018

Płonina – zamiast remontu tylko listy,listy.

post z 10 sierpnia 2011

Przeczytałem niedawno artykuł na blogu współorganizatora naszej akcji o dwudziestoletnich „bojach” o zamek i pałac Niesytno w miejscowości Płonina. Pierwsze co rzuca się w oczy to tupet i arogancja właścicielki obiektu. Zabudowania spłonęły w niewyjaśnionych okolicznościach (prawdopodobnie było to podpalenie) i mimo wydania różnych nakazów konserwatorskich, kontroli i poleceń właścicielka do dnia dzisiejszego zamiast podjąć prace zabezpieczające i remontowe wysyła tylko listy do urzędów z odwołaniami od tych postanowień. Trwa to bez mała dwadzieścia lat, obiekt popada w coraz większą ruinę, jest rozkradany a właścicielka pisze, pisze, pisze.

„Prawo budowlane zobowiązuje każdego właściciela nieruchomości, nie tylko zabytkowej, do dbania o jej stan techniczny i estetyczny. W tych warunkach prawo ochrony zabytków odróżnia opiekę nad zabytkiem, którą sprawuje jego właściciel, zobowiązany ponadto do prowadzenia prac konserwatorskich oraz korzystania z zabytku w sposób zapewniający trwałe zachowanie jego wartości, od ochrony zabytków, którą sprawuje urząd konserwatorski, zobowiązany w pierwszej kolejności do zapewnienia warunków prawnych, organizacyjnych i finansowych dla opieki nad zabytkami. Dopiero w następnej kolejności urzędy konserwatorskie zapobiegają zagrożeniom mogącym szkodzić zabytkom, ich niszczeniu i niewłaściwemu użytkowaniu. Owo zapobieganie polega więc na zapewnieniu właściwych warunków ochrony wartości zabytkowych w aktach prawa miejscowego, decyzjach organów administracji budowlanej oraz ustalaniu z właścicielami warunków inwestycji pozwalających zachować zabytek w jak najlepszym stanie i możliwie udostępniony, dlatego właśnie, że jest dobrem wspólnym.”

 
  Wydaje mnie się, że gdyby właściwe do zajmowania się tymi sprawami urzędy bardziej ostro i restrykcyjnie zabrały się do rzeczy to nie trwało by to tak długo. Poza tym należałoby skonsolidować i ujednolicić prace różnych organów wyższych i niższych aby nie powstawały takie precedensy. Jeden coś zaleca, drugi to umarza, ponowne rozpatrzenie i decyzja, znowu odwołanie i tak w kółko. Mijają miesiące i lata, listy krążą a na końcu okazuje się, że cała sprawa jest już nieaktualna gdyż budowla dawno się rozpadła. 
„…W całej tym systemie praw i obowiązków zawsze znajdą się indywidua nieuczciwe w sensie respektowania prawa i nielojalne wobec współbliźnich. Na tę sytuację właśnie przewidziany jest nadzór konserwatorski. On także ma swoje prawa, np. prawo odwoływania się od nakazów konserwatorskich do wyższych instancji, prawo składania skarg na działania urzędowe do owych instancji a także do organów ścigania. Oczywiście ktoś nieuczciwy i nielojalny skrupulatnie korzysta z tych możliwości. Trudno byłoby mi wskazać inny urząd, na który równie gorliwie skarżą się ludzie i instytucje. Zatem ocena pracy urzędów konserwatorskich jest wszechstronna i wnikliwa. Ocena ta leży w gestii Ministra Kultury i daje się mierzyć ilością uchylonych decyzji urzędowych, Wojewody oceniającego pracę urzędu raportami kontroli przestrzegania prawa i gospodarowania środkami finansowymi, Prokuratury, która każdej jesieni zajmuje się doniesieniami, głównie Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, o straszliwych czynach Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Doliczyć można parę spraw przed Sądami Administracyjnymi, ale urząd nie prowadzi takich statystyk. Istotnym jest tutaj tylko stwierdzenie, że legitymacja Społecznego Opiekuna Zabytków – w opinii opiekuna – daje mu większe prawa do oceny pracy urzędu, niż wszystkim organom do tego powołanym.”
 
Czy jest więc sposób na skuteczną walkę z zaniedbaniami i właścicielami zabytków? Według mnie gdyby zacząć stosować obowiązujące przepisy twardo i bez żadnych „taryf ulgowych” dla tych, którzy tak jak właścicielka z Płoniny próbują je omijać lub lekceważyć, wprowadzić kary finansowe ale je także egzekwować a nie zostawiać na papierze, odbierać budowle bez odszkodowań i zrobić to jak najszybciej i np. w całym województwie myślę, że do niektórych na pewno takie działanie by dotarło i przyspieszyło ich decyzję.

„…Zupełnym nieporozumieniem jest myśl, że wpis do rejestru zapobiegnie niszczeniu zabytku. Wpis taki jest decyzją administracyjną określającą te szczególne wartości zabytku, z powodu których przysługuje mu szczególna ochrona. Decyzja taka nie zastępuje programu jego zagospodarowania i właściwego użytkowania.
W każdym przypadku widzimy, że stan zabytku zależy od współdziałania co najmniej dwóch stron, odpowiedzialnego i świadomego wartości zabytku właściciela oraz urzędu tworzącego właścicielowi możliwość działania zgodną z interesem zabytku. To jest główne zadanie konserwatora, więc tam, gdzie nieuczciwość i nielojalność dochodzą do głosu, otwiera się pole działania organizacji społecznych, zdolnych wpływać na bieg spraw niezależnie od paragrafów wiążących urzędy.”
Przytoczone fragmenty pochodzą z listu Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Gdańsku lecz są aktualne w każdym województwie.

A teraz trochę z „innej beczki”. Na naszą pocztę „akcyjną” napisał młody człowiek. Ma dopiero 14 lat lecz również widzi i martwi się postępującym zniszczeniem naszych zabytków. Przysłał zgłoszenie niszczejących i opuszczonych budowli w swojej okolicy. Można się cieszyć, że są jednak młodzi ludzie, którym nieobojętne jest to co otrzymają w spadku po nas lecz liczą także na nas i nasze działania chcąc aby przetrwało to w jak najlepszym stanie.
Oby było ich jak najwięcej i potrafili może z lepszym skutkiem kontynuować nasze działania. Bo najgorsza jest obojętność.
Dla tych, których interesuje jak wyglądała praca Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Zielonej Górze w latach 1964 – 1984 polecam ten artykuł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz